sobota, 23 stycznia 2016

Nowy rok - Nowy początek


W Zambii nowy rok szkolny zaczyna się wraz z nowym rokiem kalendarzowym. I nasza Mansa University, czyli szkoła garażowa po miesięcznej przerwie została na nowo otwarta. Jeszcze tydzień temu zastanawiałyśmy się jak znaleźć dzieci, które chciałyby się uczyć, a których rodzice nie mają pieniędzy, żeby posłać je do prawdziwej szkoły. W Zambii edukacja jest płatna, więc nie wszystkie dzieci mają możliwość nauki. Mansa University jest właśnie dla takich dzieci.

Mimo naszych obaw nie musiałyśmy wcale daleko szukać. W poniedziałek rano, wyszłyśmy z naszego domku i już przy garażu stały pierwsze, gotowe do nauki dzieci. W różnym wieku, nawet pięciolatki, zerkały to raz na mnie, to na Zosię wielkimi oczami z wielką nadzieją, że przyjmiemy je do szkoły.

Zaczęły się zapisy i nasze koślawe pytania w bemba: „Ni webo nani ishina?” – „Jak się nazywasz?”, „Walesambilila kwisa?” – „Czy chodziłeś już wcześniej do szkoły?” Te maluchy jeszcze nie mówią po angielsku.

Byłyśmy zaskoczone, że aż tyle dzieci przyszło się zapisać. W końcu musiałyśmy odmawiać przyjęcia i to była najcięższa część zadania. Mamy teraz kosmiczną liczbę dzieci jak na nasz mały garaż, aż 40 maluchów i wciąż przychodzą nowe. Na szczęście nie daleko mamy insake –zadaszone miejsce z tablicą, do której jedna z nas bierze połowę uczniów i tam prowadzi lekcje. Są tam tylko ławki bez miejsc do pisania, ale to nie przeszkadza naszym uczniom, zgięte w pół, ale wciąż z radością próbują notować literki w nowo dostanych zeszytach. Mają tyle zapału do nauki, przychodzą jeszcze długo przed rozpoczęciem zajęć o 7:30.
   
Zaczynamy poznawać i dostrzegać, które dziecko ma z czym problem, a kto z czym wyprzedza inne dzieci. Brait np. jest wysokim jak na swój wiek chłopcem, którego siostra M. przyprowadziła z pod shoprite - głównego sklepu w mieście. Od dawna już nie chodził do szkoły i praktycznie wychowywał się na ulicy. Widać to po jego zachowaniu, ma problemy ze skupieniem i jak zacznie coś gadać w bemba to nie może przestać. Ale przychodzi. Chce się uczyć. Gdy mu zwracamy uwagę, schyla głowę i od razu przeprasza. Po lekcjach, gdy czasem zostaję z nim, żeby nadgonić matmę, okazuję się, że wszystko szybko zaczyna rozumieć, i kiedy chcę kończyć, słyszę tylko: „Nie! Kontynuuj, kontynuuj!” Jest mądrym i wbrew pozorom dobrym chłopcem, potrzebuję tylko, żeby ktoś na chwilę zwrócił na niego uwagę, odezwał się do niego po imieniu, albo usiadł na dwadzieścia minut i wytłumaczył ułamki. Takiej uwagi potrzebuję, każde dziecko z naszego Mansa University, jest to oczywiście niewykonalne przy takiej liczbie dzieci, ale gdy przedstawiamy się i usłyszą wypowiadane przez nas ich imiona, duma i uśmiech długo zostaje na ich twarzy.
         
Jest wiele pracy, a dzieci pochłaniają dużo naszej energii. Dzień przed rozpoczęciem szkoły, dopadło mnie zniechęcenie i strach, że na nowo nie będzie wolnej godziny w ciągu dnia, żeby odpocząć, że trzeba będzie cały czas coś wymyślać dla dzieci, a ja mam już pustkę w głowie. Ale kiedy, obudziłam się następnego dnia i zobaczyłam spragnione naszej uwagi dzieci, strach miną, a Pan przyszedł z mocą i nowymi pomysłami.

Czasem, gdy mamy zrobić coś dobrego, postawić gdzieś, kolejny krok, krótko przed tym przychodzi zwątpienie i strach i właśnie to jest znaczący moment, nie można wtedy się poddać! Bo, gdy przejdę już ten moment, cały wcześniejszy strach wyda mi się tylko śmiesznym żartem. I dopiero wtedy mogę zobaczyć, ile mogłoby się nie zdarzyć, gdybym zdezerterowała na półmetku.

Czasem wystarczy tylko otworzyć garaż. Czasem drzwi swojego domu, aby się odważyć, albo w końcu powiedzieć Panu: „tak” na wszystko, cokolwiek ma dla nas przygotowane, a On już zajmie się resztą.